Zdecydowanie mi dziś nie szło szycie! Najlepiej byłoby dać sobie spokój, spakować maszynę, schować ją głęboko w kąt i zdystansować się. Ale jestem uparta i zawzięta, to się nie poddałam, pomyślałam, że skoro zaczęłam to i skończę. Najpierw źle wycięłam dziurę do suwaka tylnej kieszonki, potem przyszyłam jakieś usztywnienie, które znalazłam w szafie (wygląda jak osłona przedniej szyby samochodowej) i okazało się za sztywne, wycięłam za wielką podszewkę, do której wszyłam odwrotnie suwak i jeszcze na koniec nie mogłam zrobić dziurek na nity do paska i połączyć wszystkiego w całość, bo tyle warstw się narobiło, że najgrubsza igła nie mogła sobie poradzić. Spociłam się, zasapałam, wkurzyłam, naprułam, poprzycinałam, dopasowałam i dotarłam do końca. Torebka jest (27 cm dł, 22 cm szer.), usztywnienie świetnie trzyma fason, pasek przymocowany, podszewka i suwak naprawione, efekt zamierzony osiągnięty, ale jakim kosztem?! Szycie pod presją czasu i stres jaki temu towarzyszy-> bezcenne. Torebka musiała być gotowa na już, bo wyjeżdża z mężem jako prezent dla jego siostry.
no to po efekcie końcowym nie widać jakie boje przeszła :D
OdpowiedzUsuńczyli ta osłona samochodowa okazała się za sztywna... co w takim razie dałaś jako usztywnienie?
mam słabość do listonoszek... niewielka, ale zmieści co trzeba :)
To miło, że nie widać potu i krwi przelanej nad nią. Zostawiłam to samochodowe "coś", tylko strasznie się zmęczyłam przewracając wszystko przez dziurę w podszewce:) Już więcej nie będę eksperymentować. Dotychczas dobrze się sprawowała agrowłóknina ze sklepu ogrodniczego, ale już nie miałam i trzeba było improwizować.
Usuńco to za agrowłóknina, bo nawet sprawdzałam przez internet w sklepach ogrodniczych, i rożne rodzaje mają?
Usuńnawet ostatnio w biedronce widziałam, bo sezon.
można to prać?
Pani w ogrodniczym powiedziała, że to zimowa agrowłóknina, letnie są cieńsze. Nie znam się, podotykałam i stwierdziłam, że się nadaje jako usztywnienie :) Pierze się dobrze, nie deformuje, schnie i można spokojnie nosić dalej. Tez widziała w biedronie- ale zapakowana była, to nie mogłam podotykać. Spróbuj w ogrodniczym kupić kawałek i wypróbować jak Ci się będzie z nią pracować. Ja jestem zadowolona!
UsuńDziękuję bardzo za odpowiedz:) pozdrawiam
UsuńSzycie pełne przygód, ale efekt końcowy wart zachodu. Szwagierka na pewno będzie bardzo zadowolona :)Ja bym się przy takich wertepach na pewno pddała;)
OdpowiedzUsuńefekt końcowy super materiał ciekawy...podziwiam że po tych perypetiach dokończyłaś...ale ja mam tak samo...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Podziwiam za wytrwałość i przy takich komplikacjach za osiągnięcie tak wspaniałego efektu. Dziewczyno! ja bym się poddała prawie na wstępie a przynajmniej nie osiągnęłabym na koniec takiego efektu:) Gdybyś nie napisała o całym twórczym procesie nikt nie wiedziałby ile Cię on kosztował:):):)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kiboko, uparta jestem czasem jak osioł i jak się zawezmę, to muszę skończyć i efekt musi mnie zadowalać!
UsuńHi, hi, hi! Al przygody!
OdpowiedzUsuńAle ponoć mówi się, że nic pięknego nie powstaje bez bólu.
Jak widać - to prawda!!!
Prześliczna torebka! Bardzo elegancko uszyta i w ogóle świetna!
Świetna torba. Czasami też w nerwicę wpadam jak szyję i idę w zaparte, ale co tam... :)
OdpowiedzUsuńSzycie może i nie szło ... za to efekt piękny!!!
OdpowiedzUsuńAch te brązy :)))